środa, 7 grudnia 2005

Dwa kamienie...

Wśród naszych Rodaków mieszkających tutaj często spotykam sie z opiniami, ze Irlandczycy to ludzie którzy inteligencja nie grzeszą. Zaraz podają przykłady, jak to jeden "Ajrisz" zrobił to, a drugi powiedział tamto, itp, itd. No cóż, jak wiadomo nie od dzisiaj, to my jesteśmy najmądrzejszym na świecie Narodem :-)) Szkoda, ze tylko w naszym mniemaniu. Reszta świata jakby nie podzielała naszego zdania...

Panie i Panowie: jest takie proste pytanie: "jeżeli jesteś taki mądry, to czemu jesteś taki biedny?" No, chyba - ze z ta nasza "mądrością" - to tak nie do końca..

Skąd wśród części naszych Rodaków w ogóle wzięła sie opinia o jakoby niskim stopniu inteligencji przeciętnego Irlandczyka? Po części zapewne stad, ze zdecydowana większość naszych Rodaków (na czele z piszącym te słowa) rozpoczęła swój pobyt na Wyspie od wykonywania prostych (chociaż jednocześnie - najcieższych) prac (typu: praca na budowie, przy zmywaniu naczyń w restauracjach, sprzątaniu, itp.) pracując wraz z Irlandczykami, którym do szkoły było wyraźnie pod górkę. Po prostu: wykształcony Irlandczyk nie będzie pracował jako robotnik na budowie. Proste. Nic więc dziwnego, ze jeżeli porównamy przeciętnego Polaka po maturze lub studiach z Irlandczykiem praktycznie bez żadnego wykształcenia, to porównanie to wypadnie niekorzystnie dla tegoż Irlandczyka...

Ale jeżeli porównamy podobnie wykształconych przedstawicieli tych dwóch narodów, to juz sprawa nie jest taka oczywista...

Nie zapominajmy, ze to my przyjeżdżamy do pracy do nich, a nie oni do nas. I zresztą nie tylko nie my. Również Hiszpanie, Włosi, Niemcy, itp. Irlandia błyskawicznie sie przekształca z biednego rolniczo - pasterskiego kraju lat 80-tych XX w. w nowoczesne państwo XXI wieku. A my? Stoimy w miejscu, czy sie cofamy? Nawet jeżeli stoimy - to i tak sie cofamy, bo wyprzedzają nas inni.

Nie potrafię zrozumieć tego, ze mimo ze tzw. "komuna" skończyła sie 16 lat temu, to tak naprawdę - zmieniło sie niewiele. Pustki w sklepach zamieniliśmy jedynie na pustki w portfelu. Z dwojga złego - nie wiem co gorsze... Jednak najgorsze - są pustki w głowach. Te są ciagle takie same...

Gdzie tkwi problem? W polityce? Ekonomii? W jednym i w drugim oczywiście - ale przede wszystkim: w mentalności. W naszej mentalności...

Ot, weźmy taki przykład: jakiś czas temu bylem w Blarney. Cóż to jest to Blarney? Tak naprawdę, to są zdewastowane ruiny zamku, w którym wg legendy znajduje sie magiczny kamień, którego pocałowanie umożliwia zdobycie daru wypowiedzi i konwersacji.

/Na zdjeciu obok: stoje przed zamkiem w Blarney/

Dzięki świetnemu marketingowi zamek (czy tez raczej: to co z niego zostało) jest oblegany przez turystów z całego świata
. Tłumy stoją w kolejce aby pocałować ten cudny kamień.. Oczywiście: wejście do tych ruin jest płatne

A u nas? Na wawelskim Zamku w Krakowie znajduje sie podobno czakram. Cóż to jest ten czakram? Jak podaje internetowa encyklopedia Wikipedia: " (...)Wśród hindusów panuje przekonanie, że w czakramy ziemskie emitują skumulowaną energią pochodzącą z ziemi i z kosmosu. Przy nich właśnie ludzkie życie rozwija się najlepiej. Główne czakry są rozmieszczone u podnóża piramid egipskich, w pasie gór między Eufratem i Tygrysem i innych miejscach. Jeden z nich jest umiejscowiony na Wawelu, a centrum miejsca mocy leży w kaplicy św. Gedeona."

Rewelacja - prawda? Pomińmy nawet wszystko to, co znajduje sie na Zamku, przecież pieniądze można zarabiać na samym czakramie! Sam pamiętam kolejkę osób które choć na chwile chciały dotknąć ściany ( przy krużganku wawelskiego dziedzińca przy zachodnim skrzydle zamku (zaraz na lewo, po przejściu przez bramę, prowadzącą na dziedziniec) z której podobno emanowało to promieniowanie czakramu. Ba, sam sie do tej ściany mocno "przylepiłem". Nic nie czułem, niestety - ale to pewnie dlatego, ze ja zawsze jestem do wszystkiego sceptycznie nastawiony :-( Bo pozostałe osoby podobno jakieś mrowienie czuły. Hm, może to przez moja gruboskórność?

Ale - wróćmy do wawelskiego czakramu. Niedługo przed moim wyjazdem ściana za którą rzekomo znajdował sie ten czakram została ogrodzona - żeby uniemożliwić turystom jej dotykanie i pojawił sie taki oto napis:
,,Dyrekcja Zamku Królewskiego na Wawelu i Zarząd Katedry Krakowskiej ostrzegają przed dawaniem wiary plotkom na temat istnienia na Wawelu cudownego kamienia (czakramu), nie opartym na jakichkolwiek przesłankach naukowych i religijnych.
Informujemy, że:
– na Wawelu nie działają żadne niezwykłe siły mogące mieć pozytywny wpływ na stan psychiczny i fizyczny człowieka;
– uprawianie praktyk okultystycznych nie licuje z godnością Wawelu, jako miejsca o najwyższych wartościach historycznych i religijnych;
– udział w tego rodzaju praktykach jest sprzeczny z zasadami wiary katolickiej.
Prosimy nie gromadzić się na krużganku, gdyż powoduje to tamowanie ruchu turystów i prowadzi do uszkodzeń zabytkowej ściany zamku”.

Taaak... No to teraz porównajmy tych "niezbyt rozgarniętych" Ajriszy, którzy "trzepią kase" nawet na ruinach jakiegoś zameczku w Blarney, wmawiając turystom ze znajduje sie tam jakiś magiczny kamień, i ci turyści ustawiają sie tam w kolejce (wcześniej płacąc za wstęp) by ten kamień pocałować, a potem nabyć rożne pamiątki z zamku w Blarney, zjeść tam obiad, itp. - dając z kolei prace wielu ludziom, i działania "Dyrekcji Zamku Królewskiego na Wawelu" - która podjęła wszelkie kroki, aby tych turystów odstraszyć (a wielu z nich przyjeżdzało na Wawel nie dla muzealnych zbiorów sie tam znajdujących - ale dla tegoż czakramu właśnie)...

Czy "Dyrekcja Zamku Królewskiego na Wawelu" nadal prowadzi swoje dywersyjne działania - nie wiem. Wyjechałem z Krakowa w czerwcu 2004 roku...

Takich przykładów można mnożyć. Podałem akurat ten, bo w Krakowie mieszkałem ostatnie 10 lat przed przyjazdem do Irlandii. No i Kraków to - wiadomo. Podobno ostoja polskiej inteligencji, nauki, kultury i sztuki. A tu taki... czakram :-(

Teraz juz rozumiesz Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku mojego skromnego bloga, co miałem na myśli pisząc o tym, ze nasz problem tkwi w mentalności...

Wg Tory Bóg prowadził Izraelitów 40 lat przez pustynie do Ziemi Obiecanej (mimo ze pewnie mógłby ich wszystkich teleportować :-) w ciągu 1 sekundy raptem) aż wymarło cale pokolenie które pamiętało czasy egipskiej niewoli. Do Ziemi Obiecanej dotarło juz nowe, odrodzone pokolenie... Może i tak musi być w naszej Ojczyźnie... Może dopiero pokolenie urodzone po 1989 r. doczeka czasów, kiedy to inne nacje (i to nie tylko ze Wschodu) będą przyjeżdzały pracowac do nas.

A na razie... nie pozostaje nic innego niż zanucic piosenkę Wojciecha Młynarskiego: "Róbmy swoje!". W końcu naprawdę: " niejedna jeszcze paranoje, przetrzymać przyjdzie - robiąc swoje!"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz